Pamiętam piękny wiosenny dzień w Monte Carlo. Siedzieliśmy w Café de Paris, oglądając na placyku defiladę najpiękniejszych samochodów świata. Bez żadnej specjalnej przyczyny towarzystwo tam mieszkające lubi najlepsze marki i chętnie swoje auta pokazuje innym. W pewnym momencie rozległ się chrapliwy, bulgoczący dźwięk potężnego silnika i placyk objechało lamborghini. Jak na meczu tenisowym głowy …