Końcówka wiosny i początek lata to najpiękniejszy czas roku. Wszystko kwitnie, zieleń szaleje, ptaszki śpiewają nawet chyba przez sen, bo ciągle je słychać. Cieszmy się z tych pięknych dni może bardziej niż zazwyczaj. Szybko przeminą, a po nich przyjdzie nerwowe lato i przygnębiająca jesień.

Podzielam pojawiające się tu i ówdzie opinie, że przed nami najważniejsze wybory od 4 czerwca 1989. Historycznego ich znaczenia nikt i nic nie podważy, chociaż sporo ludzi teraz tym się trudzi. To są ci, którzy wtedy pętali się pod nogami wielkich bohaterów. Dopiero później, kiedy wszystko było poukładane i bezpieczne, zajęli miejsce w naszym pociągu do wolności. Rozpychają się w nim niemiłosiernie, wrzeszczą i awanturują z niedwuznacznym zamiarem. Chodzi im o to, żebyśmy zapomnieli, jak to było 34 lata temu i wymazali z pamięci nazwiska twórców największego sukcesu w historii Polski. Wielkie wydarzenia historyczne miewają niekiedy takie zwroty akcji. Pospolite ruszenie odsuwa na bok bohaterów i kokosi się na ich miejscu. Niedługo to na ogół trwa, uzurpatorzy są niepewni, robią błędy i rozglądają się nerwowo wokół, ale potrafią wiele zepsuć. Tak jak to dzisiaj codziennie oglądamy.

Już toczy się wiele zapiekłych politycznych potyczek. Im bliżej do dnia glosowania, tym nasili się ich gwałtowność i toksyczność. Zbliżają się bowiem wybory odmienne od wszystkich, które po 1989 r. przeżywaliśmy. Tamte dotyczyły głównie tego, jakie partie czy ich koalicja wyślą swoich przedstawicieli do ministerialnych gabinetów. Czyli walka szła o standardowe trofea: władza dla jednych, opozycja dla innych.

Teraz jednak chodzi o coś znacznie większego. Październikowe wybory określą na długie lata model państwa polskiego i jakość naszego w tym modelu życia. 4 czerwca 1989 zagłosowaliśmy bardzo mądrze. Nie daliśmy powodów do interwencji Moskwy, która ciągle wtedy była możliwa. Nie powstała wybuchowa atmosfera, która mogłaby doprowadzić do zamieszek wewnętrznych i krwawej wojny domowej. Postąpiliśmy według świetnej angielskiej zasady „let’s agree to disagree” (zgódźmy się na to, że się ze sobą nie zgadzamy). Z tej niepisanej, ale silnej „zgody na niezgodę” stworzono fundamenty budowy nowej Polski. Wspaniale się udało, chociaż początkowo niewielu w to wierzyło.

Na świecie przeważał szok i osłupienie.  Sam byłem świadkiem, jak wielcy przywódcy zalecali lub prosili Warszawę, żeby nie posuwać się naprzód zbyt szybko. Margaret Thatcher, która nienawidziła komunizmu bardziej niż dzisiaj Kaczyński Tuska, poufnie zapewniała Gorbaczowa, że Zachód zgodzi się na utrzymanie Układu Warszawskiego i sowieckiej strefy wpływów w Polsce. Prezydent George Bush zalecał Warszawie rozwagę, rozsądek i powolny proces reform. Kanclerz RFN Helmut Kohl też nie wierzył w szybkie zmiany. Demontaż muru berlińskiego zastał go podczas wizyty w Polsce. Dowiedział się o tym podczas kolacji wydanej przez premiera Tadeusza Mazowieckiego i natychmiast zarządził powrót do Berlina. Poleciał tam, był świadkiem demontażu symbolu zimnej wojny i następnego dnia wrócił do Warszawy, kontynuując historyczne rozmowy. Nikt nie wiedział, co będzie jutro.

Byłem wtedy w centrum wydarzeń. Często nie wierzyłem swoim oczom i uszom, obserwując je i komentując. Historia powstawała w świetle reflektorów i pod okiem kamer. Nigdy tego nie zapomnę. Takie zdarzenia mają miejsce raz na stulecia.

Nie przypuszczałem, że minie zaledwie 34 lata, a będziemy musieli podjąć walkę na nowo. Jest to walka o inną stawkę niż wtedy, bo nie grozi nam agresor zewnętrzny, tylko walczymy ze sobą. O model Polski w przyszłości. Mamy do wyboru model rozwiniętego, uśmiechniętego kraju, budującego bezpieczny dobrobyt, w którym każdy dzień przynosi radość życia. Bądź zgodzimy się na wyniszczającą wojnę Polaków z Polakami, napędzaną paliwem kłamstwa, nienawiści i głupoty. To nie jest rutynowy wybór między różnymi modelami zarządzania gospodarką, polityki socjalnej czy zasad moralnych życia.

Czeka nas wybór fundamentalny. Między dobrem a złem, między radosną a ponurą przyszłością. Między potencjalnymi szansami, które trzeba będzie intensywnie rozwijać, bądź zgodą na to, że szans nie mamy. Czeka nas nerwowe lato. I wielka niepewność, co dalej.

Tadeusz Jacewicz