Operacja miała perfekcyjny marketing. Na kilkanaście dni przed wydarzeniem pojawiły się „teasery” (zwiastuny). Wszędzie, w mediach drukowanych, telewizji, w internecie. Nazwiska i pozycja uczestników gwarantowały, że będzie co oglądać. Niedwuznacznie sugerowano, że wybuchnie potężna bomba. W dzisiejszych czasach informacji natychmiastowej i totalnej miała to być eksplozja o atomowej sile rażenia. Kiedy nastał „D Day”, zagrali ze sobą dwaj zawodowcy, wspierał ich chłopak do podawania piłek. Konwencja była ściśle określona. Meghan Markle snuła wzruszającą opowieść o mękach, jakie przeżywała w brytyjskiej „firmie” królewskiej. Oprah Winfrey z głębokim współczuciem, które niekiedy przechodziło w osłupienie …