Hiszpanie z ulgą pożegnali 2020 rok, chociaż początek następnego przyniósł im utrzymanie rozlicznych ograniczeń i utrudnień w codziennym życiu. Statystyki sektora nieruchomości nie zostały jeszcze całkowicie przetworzone, ale nawet pobieżny rzut oka na wskaźniki sygnalizuje głębokie załamanie rynku nieruchomości. Zjawiska są jednak logicznie sprzeczne. Liczba transakcji bardzo spadła, co normalnie skutkuje szybkim i znacznym obniżaniem cen. Poza przypadkami, w których właściciele musieli z jakichś względów sprzedać tanio, ceny utrzymały się jednak na średnim poziomie, a niekiedy nawet wzrosły. Wyraźnie widać, że trend pozostaje niezmienny. Mogą być chwilowe perturbacje rynkowe, spadek liczby transakcji, ale ceny rosną i będą rosnąć.
Dzieje się tak mimo drastycznego zmniejszenia liczby przyjazdów do Hiszpanii w ubiegłym roku. W 2019 r. było to 83,7 mln turystów i rezydentów zagranicznych, w roku 2020 przybyło zaledwie 18,9 miliona gości. Był to spadek o ponad 77 proc., co w każdym kontekście gospodarczym jest zjawiskiem dramatycznym.
Tymczasem coraz wyraźniej widać, że przybyszów było i jest wskutek różnych restrykcji zdecydowanie mniej, ale chętnych na sprzedaż nieruchomości po mocno obniżonych cenach nie ma. Ci, którzy naprawdę nie muszą tego robić, po prostu czekają na normalizację warunków rynkowych, żeby sfinalizować transakcję. Kupno apartamentu czy willi zwykle wiąże się z jedną lub kilkoma wizytami nabywcy. Ograniczenia powodują, że tych przyjazdów jest niewiele. Na razie.
Kiedy restrykcje osłabną bądź zostaną całkowicie wycofane, Hiszpanię zaleje fala przybyszów z zagranicy. Magnes słońca, morza, zieleni, kwiatów i hiszpańskiego łagodnego klimatu będzie działał silniej niż zazwyczaj. Wystąpi znane w marketingu zjawisko odłożonego popytu. Wkrótce się ujawni, a wtedy ceny ostro wystartują w górę. Niektórzy eksperci uważają, że taka koniunktura potrwa wiele lat, a być może uzyska cechy trwałe. Kilka czynników na to wskazuje.
Przede wszystkim najatrakcyjniejsze części wybrzeża śródziemnomorskiego Hiszpanii, szczególnie Costa del Sol (Marbella i jej bliższe oraz dalsze okolice), są już intensywnie zabudowane. Wolnych działek jest niewiele i trudno oczekiwać, że kiedyś ich przybędzie. Ziemi już nie produkują, jak mówi klasyk.
Liczba chętnych do zakupu nadmorskich nieruchomości szybko rośnie, a pandemia wirusa dostarczyła temu zjawisku dodatkowy impuls. Ludzie źle znoszą ograniczenia pandemii i każdy chyba chce powetować sobie stracony czas. W połączeniu z możliwościami przyjemnego życia, które są w Europie dostępne już dla wielu dziesiątków milionów ludzi, tworzy to potencjał stałego i trwałego wzrostu rynku.
Dodatkowo sprzyjają temu potężne zastrzyki gotówki, które rządy i banki centralne zastosowały dla złagodzenia skutków kryzysu. W obiegu znalazło się bardzo dużo dodatkowych pieniędzy. Papierowych pieniędzy. Mądrzy i przezorni ludzie wiedzą, że najbezpieczniej zamienić je w coś konkretnego. Na przykład – nieruchomości w Hiszpanii.
Cały czas analizuję ten rynek, jak też gospodarkę Hiszpanii. Wiem, że ceny nieruchomości będą tutaj tylko rosły. Zachęcam więc Państwa, żeby wsiąść do inwestycyjnego pociągu, zanim się rozpędzi. Można w ten sposób zmienić swoje życie na lepsze, ciekawsze i bogatsze. Jak też dobrze zarobić.
Kasia Ford