Nigdy nie zalecaliśmy podróży dookoła świata po to, żeby wylądować gdzieś na pięknej plaży egzotycznych wysp z drugiej strony globu. W przypadku St Barth (Saint-Barthélemy, tak brzmi pełna nazwa) podróż nie przekracza doby.  Można zanocować w Paryżu, co zawsze jest przyjemne, a później wystartować Air France, żeby po mniej więcej 11 godzinach wylądować na St  Martin. Wydaje się dosyć długo, ale Air France potrafiła zachować dawną jakość podróży. Przy obfitych dostawach szampana w biznes class można przetrwać podróż w dobrym humorze i kondycji. Nieco gorzej jest na lotnisku St Martin, skąd nie ma stałych połączeń z widoczną przez okno lounge wyspą St Barth. Podróż trwa tam śmieszne kilka minut, ale trzeba poczekać, aż się zbierze grupka chętnych do mikroskopijnego samolociku, który potrafi bezpiecznie dotrzeć i wylądować….