Jeśli nas w tym momencie czytacie, możecie czuć się członkami wyjątkowego klubu. „High Living” jest magazynem wydawanymi dla ludzi z najwyższej półki dochodów osobistych. Tych, którzy są właścicielami lub zarządzają wielkimi firmami, tworzą nowe koncepcje biznesowe, są aktywni w sferze giełdy i finansów. Ich codzienne czynności określane są po angielsku jako „wealth creation”. Nie mamy dobrego tłumaczenia tego terminu. Najbliższe jego znaczenie po polsku to „tworzenie dobrobytu”.

Nie wiem, czy jeszcze obowiązuje ta teoria, ale z dawnych czasów pamiętam, jak uczono, że wartość jest tworzona przez połączenie pracy i kapitału. Sama praca, jeśli nie ma pieniędzy ją opłacających i wspierających, niewiele daje. Z kolei kapitał, który nie jest w ruchu, nie krąży w obiegu wymiany gospodarczej i handlowej, pleśnieje gdzieś w banku. Tak jak dzisiejsze nadwyżki kapitałowe, za których trzymanie na kontach banki zagraniczne nakładają dosyć słoną opłatę.

Cały ten trochę zawiły wstęp ma służyć umotywowaniu prośby, którą przedstawiam. Proszę nas pochwalić. To naprawdę będzie bardzo miłe, choć polskie przysłowie przestrzega, żeby nie kupować pochwał. Nie kupujemy więc, tylko przedstawiamy argumenty, dlaczego nam się słowa wyróżnienia należą.

Kilka lat temu „High Living” rozpoczął kampanię „kup dziecku mieszkanie”. Nie chodziło jednak o zachętę do opuszczania domu rodzinnego przez młodych. Obserwując życie, doszliśmy do wniosku, że synowie i córki bogatych czy bardzo bogatych rodzin miewają ograniczony kontakt z prawdziwym życiem. Nie wszyscy, ale sporo z nich uważa, że pieniądze biorą się z takiego urządzenia, w które wkłada się plastikową kartę i wprowadza odpowiedni kod. To oczywiście przesada, ale ilustruje problem, jakim jest brak styku młodych z niekiedy twardym, prawdziwym życiem.

Proponowaliśmy, żeby rodzice kupili dzieciom kilka czy nawet więcej mieszkań  jako biznes. Młodzi powinni je wynajmować, troszczyć się o wszystko. Dbać, żeby wpłaty czynszu były regularne i urządzenia w apartamentach działały. Żeby uczyli się życia  i przy okazji zarabiali spore pieniądze. Zarabiali, a nie dostawali.

Oto przykład takiej transakcji. W warszawskim Miasteczku Wilanów w 2015 roku cena 1 m2 mieszkania wynosiła ok. 7 tys. zł. Na luksusowe wykończenie trzeba było jeszcze dołożyć 1,5 tys. zł/m2. Dwupokojowe, 55-metrowe mieszkanie z fajną kuchnią, łazienką i tarasem, z miejscem postojowym i komórką wtedy kosztowało 500 tysięcy złotych. Łatwo się je wynajmowało. Miesięczny czynsz minimum 2,5 tys. zł netto. Zakładam, że zdarzały się zmiany lokatorów, więc wynajem trwał tylko 10 miesięcy w roku. W sumie 60 miesięcy razy 2,5 tys. zł to 150 tys. zł. Tyle nasz młody człowiek uzyskał z czynszów.

Dzisiaj cena takiego mieszkania to 10-14 tys. zł/m2, czyli jego wartość wynosi ok. 800 tys. zł. Łącznie z czynszem inwestycja dała w ciągu 6 lat prawie 100 proc. zysku. To prawie pół miliona złotych. Chyba nieźle? Przy kilku mieszkaniach łatwo wyliczyć, ile to jest. W przypadku utrzymania inwestycji zyski rosną.

Zalecaliśmy też zakup złota (zysk w tym czasie wyniósłby prawie 50 proc.). Sugerowaliśmy uwzględnienie w portfelu inwestycyjnym biżuterii z diamentami wysokiej jakości. Tu przyrost wartości, zależnie od wyrobu, można  określić na 10-40 proc.

Kiedy rozpoczynaliśmy akcję „kup dziecku mieszkanie”, spotkałem różne reakcje. Nieliczni chwalili, wielu powątpiewało, sporo było też drwin. Z wielką przyjemnością teraz stwierdzamy, że mieliśmy rację. Dodam, że taka jest funkcja odpowiedzialnego dziennikarstwa wobec czytelników, do których tytuł jest skierowany. Tak to powinno działać.

Dzisiaj też mamy dla Państwa sugestie inwestycyjne. Przede wszystkim są to apartamenty i wille na południowym wybrzeżu Hiszpanii. Nakłady tam są większe, ale i efekty też. Rośnie wartość kapitałowa nieruchomości. Dochody z krótkoterminowego najmu nieruchomości bywają bardzo wysokie, zależnie od jej klasy i położenia. No i mamy własne miejsce pod słońcem, w zieleni, kwiatach i wspaniałym klimacie. Ogromna zmiana na korzyść życia własnego i rodziny. Warto rozważyć.

Na skromniejszą skalę zalecamy kupno pokojów hotelowych w Systemie Arche z gwarancją 5 proc. zysku rocznie. Stworzyła go niezwykła firma kierowana przez człowieka z silnym instynktem społecznym i dużą wyobraźnią. Prezes Arche Władysław Grochowski ma twarde zasady etyczne. Dla niego biznes jest sztuką współpracy, nie polem walki. Uważa, że przywracanie świetności zrujnowanym zabytkom i budzenie aktywności w lokalnych społecznościach jest wymogiem nowoczesnego patriotyzmu. Robi to, co mówi – i dobrze mu idzie. Amerykanie powiadają, że nic nie daje takiego powodzenia jak sukces. Warto się do niego przyłączyć.

A po kilku latach proszę trafność naszych sugestii ocenić. Tak jak teraz będziemy liczyli na pochwały.

Tadeusz Jacewicz