Kiedy opuszczenie wielkiej flagi majestatycznie zakończyło olimpiadę, w wielu ważnych gabinetach francuskich strzeliły korki od szampana. Można sobie wyobrazić powszechne westchnienie ulgi, jaką odczuli wszyscy, od prezydenta republiki po szeregowego żandarma rozglądającego się czujnie wokół siebie w jakimś paryskim zaułku. To było wydarzenie gigantycznego ryzyka, z którego Francja mogła się wcześniej wycofać z kolosalnymi stratami finansowymi i prestiżowymi. Mogła też kontynuować wszystko, co zaplanowano, licząc, że nie zdarzy się nieszczęście. Nie zdarzyło się. Francja jest największym zwycięzcą tej olimpiady, mimo że w klasyfikacji medalowej zajęła dopiero piąte miejsce. Gdyby po zakończeniu zawodów ustawić specjalne podium zwycięzców, znaleźliby się na nim prezydent Francji Emmanuel Macron, prezes Komitetu Organizacyjnego Tony Estanguet i mer Paryża Anne Hidalgo. Wszyscy zasłużyli na złote medale….