Utkwił mi w pamięci taki obrazek. Na ulicy w Warszawie jadą trzy samochody. Najpierw nawet nieźle wyglądający, za nim policyjny radiowóz i ja. Pierwsze auto przy każdym dotknięciu pedału gazu wyrzuca z rury gęsty obłok czarnego dymu. Prosto w szybę i nosy policjantów. Ja też dostaję swoją porcję, jak też przechodnie i wszyscy wokół. I co? I nic. Po dłuższej wspólnej podróży wszyscy się rozjechali, jakby nigdy nic, każdy do swoich zajęć. A przecież ten czarny dym trafiał w twarz państwa, które dba o nas, przyrodę i walczy z jej zadymianiem, szkodliwym ekologicznie i medycznie.

Modlę się, żeby w Unii Europejskiej, której urzędnicy tryskają pomysłami utrudniania życia ludziom, nie zbadano statystyk. Wynika z nich, że Polska jest złomowiskiem motoryzacyjnym, gdzie przeciętna wieku samochodu wynosi 15 lat. Starszaki na kółkach są tanie, ale technicznie zużyte. Dymią, ciekną, zużywają za dużo paliwa. Niszczą środowisko i nasze zdrowie. Nie zdziwię się, kiedy Bruksela nałoży na nas dodatkowy podatek (taki jak na energetykę) za intensywną produkcję „śladu węglowego”.

Policja nigdy nie reaguje, kiedy ktoś dmucha jej w nos śmiercionośnym dymem. Nie ma ani rozkazu, ani pieniędzy. Możne by jednak takie polecenie wydać? Pieniądze dostaniemy z Brukseli, mierniki dymu zresztą nie są drogie. Różne służby miejskie, policja i straż pożarna gnębią biedaków, którym zdarzy się zadymienie z komina pieca grzejącego dom. Dziesiątki, może setki tysięcy samochodów dymi bezkarnie. Państwo musi się obudzić. Plujące czarną sadzą rury wydechowe to zagrożenie zdrowia w wielkiej skali. To także kompromitacja pozwalających na to władz. A my chcemy, żeby były przyjazne, uczciwe i sprawne.

Mniej groźny zdrowotnie, ale bardzo uciążliwy jest ryk przerobionych tłumików tuningowanych samochodów i motocykli. Ich właściciele potrafią obudzić całą dzielnicę, emitując w nocy rozkoszne dla ich ucha dźwięki. Da się chyba zmierzyć natężenie hałasu i skłonić właściciela do przymknięcia rury wydechowej. Najlepsze tak, jak w poprzednim przypadku, są argumenty finansowe. Śmiało.

Da się to zrobić, choć wiem, że policja to trudny odbiorca nowości. Sam przekonywałem chyba ze czterech komendantów głównych do włączania niebieskich świateł podczas interwencji. Sygnalizują obywatelom, że policja jest, działa i dba o ich bezpieczeństwo. Prestiżowa kopalnia złota. Długo to trwało, nie ja to spowodowałem, ale niebieskie lampy błyskają. Mimo wątpliwości jednego z „moich” dygnitarzy, że włączenie świateł ujawni pozycję policji i ludzie będą się poprawnie zachowywać. „O to właśnie chodzi” – odpowiedziałem, ale chyba go nie przekonałem.

Niekiedy drobne, mądre decyzje przynoszą fantastyczne skutki. Ktoś zastosował tzw. odcinkowy pomiar szybkości w warszawskim tunelu południowej obwodnicy. Szybkość dopuszczalna 80 km/godz. Przy przekroczeniu – mandat i punkty. Nic wielkiego. Ani prawnie, ani technicznie, ani organizacyjnie. Skutki wspaniałe.  Na dobę do 100 tys. samochodów, wszyscy jadą 80 km/godz. Tunel (2,3 km) działa od prawie trzech lat, praktycznie bez wypadków. Powinno być ich co najmniej kilkaset, kilkunastu zabitych, ze 100 rannych. Straty dla państwa – setki milionów złotych, wiele tragedii ludzkich. Nic się nie dzieje, bo ktoś miał dobry pomysł i potrafił go zastosować. Zrobiłbym go ministrem transportu.

W europejskich tabelach wypadków i ich tragicznych skutków jesteśmy jednymi z najgorszych. Codziennie telewizja donosi o kilku ofiarach śmiertelnych. W ub. roku mieliśmy ich prawie 2 tysiące, rannych 12 razy więcej. Tylko w tegoroczne wakacje zginęło 368 osób. Na ogół w sile wieku, z wieloma latami życia przed sobą. Pozostało kilkaset rozpaczających rodzin i gigantyczne koszty. Od moralnych po materialne.

Właśnie teraz, po wakacjach, powinniśmy natychmiast zająć się bezpieczeństwem drogowym. Jesteśmy krajem wielkiego tranzytu, przede wszystkim ciężarówek. Na razie jest ich wyraźnie mniej, bo sankcje ograniczyły tranzyt ze Wschodu. To się jednak wkrótce skończy. Musimy być gotowi na skok natężenia ruchu. I zadbać, żeby nie płacić za to najwyższej ceny.

Mamy jedną z najlepszych, stale poprawianą, sieć dróg w Europie. Trzeba je uzbroić w sprzęt, który, jak w warszawskim tunelu, wymusi bezpieczeństwo. Pomiar odcinkowy szybkości, fotoradary, radary stacjonarne, drony. Niech w końcu pojawi się policja wyłapująca drogowych chamów. Bezpieczne drogi zarobią na siebie w każdym wymiarze, od mandatów i grzywien, po zmniejszenie kosztów społecznych i medycznych. Nietrudno też uruchomić kampanię medialną, pogardliwe wyśmiewającą zakompleksionych „supermenów” mordujących ludzi swoją głupotą.

Akcja „Bezpieczne drogi” będzie dobrze przyjęta. Tęsknimy do działań państwa, których skutki można zobaczyć po kilku tygodniach czy miesiącach. Potrzebujemy szybkiego sygnału, że ludzie, którym rok temu zaufaliśmy, chcą i potrafią się odwdzięczyć. Trzeba więc kręte drogi szybko wyprostować. Bardzo to się wszystkim opłaci.

Tadeusz Jacewicz