Pisząc o fine wine, najczęściej skupiam się na Szampanii, Bordeaux i Burgundii, co nie dziwi, bo dobrych przykładów jest tam bez liku. Żeby o tym właściwie pisać, trzeba poznać te wina organoleptycznie, a najlepiej w kontekście miejsca i ludzi, którzy za tym stoją. Dlatego nieodłącznym elementem mojej pracy są podróże i ciągłe odkrywanie, nie tylko nowych miejsc, ale powrót do tych wielokrotnie już odwiedzanych.  W bezpośredniej rozmowie z winiarzem, stojąc pośrodku winnicy, jedząc miejscowe specjały, tylko tak można naprawdę poczuć lokalną magię, poznać zmiany, jakie następują w stylistyce win oraz jak mikroklimat wpływa na ich styl.

Wina z Kalifornii, o których dzisiaj mowa, zaliczają się bez wątpienia do katalogu win kolekcjonerskich, czasami także inwestycyjnych. Z winiarzami Kalifornii najczęściej widzę się w Europie, kiedy przyjeżdżają na targi winiarskie do Paryża czy Dusseldorfu, ale co jakiś czas staram się odwiedzać ich na miejscu. Często spotykam się z opinią, że wina z Kalifornii są bardzo dojrzałe, mają gęsty owoc i dużo aromatów beczki.  Po kilku dniach degustacji i kilkuset próbkach mogę to potwierdzić, ale tylko częściowo.

Kalifornia rozciąga się na przestrzeni 1300 kilometrów wzdłuż nierównej linii brzegowej, ciesząc się z obfitego nasłonecznienia i długiego sezonu wegetacyjnego. Czynnikiem, który ma diametralny wpływ na charakter win, jest bliskość oceanu i jego chłodzący wpływ. Powoduje, że winnice położone najbliżej mają zapewnioną naturalną klimatyzację w postaci solidnej mgły i chłodnej bryzy, tak potrzebnej do uprawy chardonnay i pinot noir. Z kolei winorośl posadzona na zboczach wzgórz otrzymuje delikatną mieszankę chłodnego powietrza i jasnego, niefiltrowanego słońca, czyli warunki, które sprzyjają uprawie cabernet sauvignon i merlot. Do tego niezwykle zróżnicowane gleby, z których każda wnosi do win własny, odrębny element mineralności. I na koniec wyjątkowa mozaika etniczna winiarzy, którzy od początku XVIII wieku osiedlali się w Kalifornii, przynosząc tam swoje sadzonki i umiejętność obchodzenia się z nimi.

Kalifornia wykształciła własny system kontroli jakości. Każda butelka wina kalifornijskiego ma na swojej etykiecie pochodzenie geograficzne lub nazwę apelacji, gdzie winogrona były uprawiane. Podregiony są zdefiniowane przez granice administracyjne, takie jak nazwa powiatu, lub przez federalnie uznane apelacje, zwane American Viticultural Areas (AVA). Aby wino mogło nosić nazwę AVA na swojej etykiecie, co najmniej 85 proc. winogron musi być uprawiane w tym konkretnym obszarze, a gdy mamy do czynienia z nazwą hrabstwa, jest to 75 proc. Każde powyższe wino, a także te z ogólnym napisem „Kalifornia” gwarantuje, że 100 proc. winogron jest uprawianych w Złotym Stanie i nie przybyło z innych części kraju.

Kalifornia dostarcza 81 procent całej produkcji wina w Stanach Zjednoczonych, dając ponad 780 tysięcy miejsc pracy. Ponad 240 milionów skrzynek (w każdej 12 butelek) jest sprzedawanych w USA, co daje w cenach detalicznych ponad 43 miliardy dolarów obrotu. Eksport jest tylko małą częścią i stanowi około 40 milionów skrzynek, dlatego też nie jest rzeczą łatwą kupić najlepsze wina kalifornijskie w Polsce. Sama Napa Valley stanowi tylko 4 proc. całych zbiorów winogron w Kalifornii, ale zdecydowanie wyróżnia się swoim kultowym wręcz statusem. Po pierwsze, była pierwszą apelacją AVA, wyznaczoną w 1981 roku, po drugie, hojny klimat zapewnia spójność poszczególnych roczników i wyjątkową jakość pozyskiwanych tam owoców.

Wspomniane wcześniej zróżnicowanie gleb pozwala miejscowym winiarzom uprawiać wiele gatunków winorośli, jak chardonnay, sauvignon blanc, cabernet sauvignon, merlot, pinot noir czy zinfandel. Wymienione szczepy zajmują ponad 90 proc., a sam cabernet ponad 50 proc. upraw. Prawie wszystkie winnice (95 proc.) są firmami rodzinnymi. Co mnie chyba najbardziej urzekło w Napa Valley, to szczególna ochrona ziemi i społeczności. Na długo przed tym, jak słowa „zielony”  i „zrównoważony”  zaczęły być modne, Napa Valley stała się w 1968 roku siedzibą pierwszego w USA rezerwatu rolnego, a dziś ma najbardziej wszechstronne i rygorystyczne przepisy dotyczące zagospodarowania terenu i środowiska ze wszystkich regionów uprawy winorośli.

Kluczem jest tutaj kierowanie się jakością życia społeczności, a jego jednym z wyrazów jest spektakularna inwestycja Napa Valley Vintners, która zainwestowała 225 milionów dolarów zebrane w dorocznych aukcjach win w lokalne organizacje pozarządowe zajmujące się zdrowiem, młodzieżą i mieszkalnictwem. Solidna grupa zamożnych mieszkańców, bliskość Doliny Krzemowej i jak zauważyłem ogólna radość z dzielenia się i pomagania, powodują, że Napa Valley wydaje się idealnym miejscem do życia. Tych, którzy chcieliby szybko poczuć klimat słonecznych winnic Kalifornii, serdecznie zapraszam do degustacji miejscowego specjału, wina z cabernet sauvignon.