Polityką rządzi arytmetyka. Wystarczy jeden głos więcej w Sejmie, żeby wygrywać – pilnując oczywiście, by nikt nie spóźnił się na głosowanie. Poza takimi rachunkami, to nie jest jednak obszar nauk ścisłych. Wszystko może być ułożone, starannie zaplanowane i przygotowane, a nic nie idzie tak, jak powinno. Rozwój sytuacji po 15 października 2023 dowodzi, że zimne kalkulacje muszą niekiedy ustąpić przed emocjami. Jeżeli wielu ludzi myśli podobnie i potrafi to wyrazić, misterne konstrukcje polityczne stają się nieskuteczne.

Najpierw oznajmił to wynik wyborów. Stężenie różnych obietnic finansowych przez działający od 8 lat rząd było imponujące. Wszyscy mieli mieć lepiej, zarabiać więcej, dostawać wyższe emerytury i dodatki na dzieci. Chętnie by z tego nadal skorzystali, ale wielu uznało, że ma dość. Nie pieniędzy, tylko moralności władzy i metod rządzenia.

No i zmienili układ dosyć radykalnie. Prezydent przeciągał procedury, nowy rząd powstał dopiero w dwa miesiące po wyborach, wszystko poza tym odbyło się jednak bez wstrząsów. Nie sprawdziły się prognozy, że przegrani w wyborach będą szukać możliwości odwrócenia wyniku gdzie indziej. Może nie mogli, może nie chcieli, ale należy im się podziękowanie za uszanowanie reguł demokracji. Dla następców jest to dobry prognostyk. Demokracja działa, nawet jeśli jej zasady i procedury przez lata były naginane lub łamane. Teraz trzeba przywrócić jej blask i zdolność tworzenia rzeczy wielkich. Mamy taki obowiązek nie tylko wobec siebie, ale i świata.

Różni mali ludzie zniszczyli naszą legendę sprzed 34 lat. Wysmarowali błotem jej bohaterów, usiłowali nieudolnie zająć ich miejsce. Nie udało się. Nam jednak musi się udać przywrócenie do świadomości nie tylko naszej, ale też międzynarodowej, tego wspaniałego zwycięstwa wolności i prawdy nad dyktaturą i zakłamaniem. Pokojowy demontaż komunizmu był największym triumfem w historii. Bez jednego wystrzału. Kiedy dzisiaj oglądamy relacje telewizyjne z Ukrainy, możemy lepiej zrozumieć, czego uniknęliśmy. I świat –dzięki nam.

Przypomnijmy więc tę legendę. Nie chodzi o kolejne pomniki i zmiany tabliczek z nazwami ulic. Wykorzystajmy wielką naszą mądrość i odpowiedzialność z tamtych czasów do organizowania lepszego świata. Strasznie dużo jest w nim do zrobienia, bo wszystko źle idzie.

Zacznijmy mówić wszędzie głośno, co trzeba robić, a czego musimy zaprzestać. Początkowo spotkają nas drwiące uśmieszki i wzruszenia ramion. Potem jednak zaczną słuchać, szczególnie jeśli przedrzemy się do mediów społecznościowych i potrafimy tam siebie atrakcyjnie zaprezentować. Jest dobry moment. Świat jest na rozdrożu, narastają konflikty, upadł stary porządek, nie stworzono nowego. Wejdźmy w to zamieszanie z koncepcją obowiązku negocjowania rozwiązań wszystkich konfliktów. Żądajmy wykluczenia prawnej delegalizacji  wojny jako straszliwej patologii międzynarodowego życia. Stwórzmy pojęcie solidarności mieszkańców globu wobec wyzwań, które mogą nas zniszczyć. Mieszkamy we wspólnym domu, o który trzeba bardzo dbać i stale go chronić.

Bardzo dobrze się składa. Wybory 15 października pobudziły przyjazne zainteresowanie Polską. Demokratycznie zatrzymaliśmy niebezpieczne zmiany systemowe. To sygnał i zachęta dla innych. A dla nas okazja, żeby przypomnieć, co światu daliśmy 35 lat temu, 4 czerwca 1989. Ta data powinna być nie tylko polskim, ale światowym dniem wolności. Pamięć o nim ułatwi i wzmocni nasze apele o przebudowę światowego porządku. Delegalizację wojny, powszechność pokojowego, kompromisowego rozwiązywania konfliktów.

Im lepiej zorganizujemy państwo polskie, tym bardziej skuteczne i skłaniające do uwagi będą nasze argumenty. Więc zacznijmy natychmiast. Tu nie ma żadnego manewru. Nowy rząd musi codziennie udowadniać, że jest inaczej. Przywrócić do obiegu publicznego zapomniane terminy: prawda, honor, sprawne rządy prawa, rzetelność i sprawiedliwość. Takie państwo będzie nas cieszyć i skłaniać do zjednoczonego poparcia, przyciągnie uwagę świata. Zwiększy wiarygodność naszych apeli o dogmat wyłącznie pokojowej współpracy. Kiedyś to udowodniliśmy, teraz też możemy. To będzie potężny przekaz.

Mamy wyjątkowe szanse, żeby to skutecznie przeprowadzić. Donald Tusk okazał się niestrudzonym politykiem o silnych cechach przywódczych. Dwa gigantyczne pokojowe marsze i imponująca kampania wyborcza przyniosły mu podziw i zbudowały autorytet. Jeśli dołączyć do tego ogromne doświadczenie międzynarodowe, największe ze wszystkich polskich polityków, mamy postać kalibru światowego. Będzie świetnym premierem.

Za niecałe dwa lata będziemy wybierali nowego prezydenta. Jeśli zostanie nim człowiek wielkiego kalibru, autorytetu i doświadczeń międzynarodowych, mielibyśmy same atuty w grze ze światem. Wiem, że zabrzmi to na razie abstrakcyjnie, ale może warto poważnie o tym pomyśleć. Proponuję na to stanowisko Marka Brzezińskiego. Wspaniała rodzina, potężne nazwisko. Nie ma nikogo liczącego się na świecie, kto by go nie znał. Sprawy obywatelstwa nie będą trudne. Mieliśmy już wybitnego premiera Ignacego Paderewskiego, obywatela USA, i prezydenta Ignacego Mościckiego, przez wiele lat obywatela Szwajcarii. Warto zacząć o tym myśleć.

Chciałbym, żeby zaczął się czas Polski.

Tadeusz Jacewicz