Riesling uważany jest za króla białych szczepów, dlatego też ma wielu zwolenników na całym świecie, choć muszę powiedzieć, że grupa ta jest ciągle ograniczona w porównaniu na przykład z chardonnay. Dlaczego? W dużej mierze z nieświadomości i stereotypów, które próbują zamknąć rieslinga w szufladce z napisem „lekki i słodki”, co jest i zarazem nie jest prawdą. Riesling to prawdziwy kameleon, dający zarówno te opisane wyżej wina, jak i potężne, wytrawne rarytasy. Powoduje to, że ktoś zniechęcony jednym stylem tego wina nie sięga po nie ponownie, nie wiedząc, że z innego kraju, regionu czy producenta może spróbować butelkę, której zawartość go zachwyci.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że w końcu XIX i na początku XX wieku niemieckie rieslingi były jednymi z najdroższych win, wycenianymi tak wysoko jak czerwone grand cru z Bordeaux. Już wtedy koneserzy doceniali to, z czego słynie riesling także dzisiaj, co jest kręgosłupem tej odmiany: niesamowitą kombinację ekstraktu i kwasowości. Pozwala ona rozwijać się winom przez dziesiątki lat w butelce i powoduje, że genialnie łączą się z jedzeniem. Riesling wytwarzany jest w wielu stylach, od lekkich, półwytrawnych trunków z małą zawartością alkoholu, przez bardzo wytrawne i ekstraktywne, po magicznie słodkie. Rolą dobrego sommeliera jest dopasowanie wina do jedzenia lub do gustów pijącego. W przypadku rieslinga ma on duże pole do popisu. Szczep ten charakteryzuje się kwiatowym bukietem z nutą miodu i, co wielu zaskakuje, nafty, która pojawia się przeważnie w zapachu starszych win. Jest doskonałym przewodnikiem, od tego co w glebie do kieliszka. Sprawia, że do naszych zmysłów dociera cała mineralność podłoża winnicy.
Tradycyjny spór o to, czy riesling pochodzi z Niemiec czy z Francji, toczy się od wieków, ale niezmiennie tereny wokół Renu i Mozeli są od 400 lat kolebką najlepszych win z tej odmiany. W Niemczech klasyfikacja jakości win opiera się na stopniu naturalnej dojrzałości gron, wyróżnia ona wina z jak największą dojrzałością. Teoretycznie proste, ale jak wspominałem nieco dezorientujące klientów, bo w poszczególnych półkach jakościowych możemy znaleźć zupełnie różne wina. I tak, idąc po kolei, kabinett – wytrawne do półwytrawnych, spatlese – od wytrawnych do półsłodkich, auslese – od półsłodkich do słodkich. Wina, na etykietach których znajdziemy napisy beerenauslese, trockenbeerenauslese i eiswein, są na pewno słodkie lub bardzo słodkie.
Jedna trzecia wszystkich niemieckich upraw znajduje się w Mosel-Saar-Ruwer, w skrócie zwanym Mozelą. Nigdzie na świecie nie znajdziemy win o takiej równowadze między owocową świeżością a kwasowością, jak te zrobione z krzewów rosnących na stromych, łupkowych stokach doliny Mozeli. Winnice mają pochylenie nawet 45 stopni, kiedy pada, łupek robi się bardzo śliski. Osoby pracujące w winnicy muszą być przywiązane do mocno osadzonych w podłożu elementów, ale mimo to zdarzają się, niestety, wypadki śmiertelne. Jest to jeden z powodów wysokiej ceny najlepszych rieslingów z Mozeli, koszt pracy jest bowiem bardzo wysoki. Słynni producenci to między innymi Egon Muller, Von Kesselstatt, J.J. Prum, Fritz Haag, Markus Molitor czy Ernst Loosen. Doskonałe rieslingi powstają także w regionach Pfalz, Rheingau, Nahe i Rheinhessen.
Źródłem wspaniałych rieslingów jest pobliska Alzacja, szczególnie jej południowa część. Wina są owocowo podobne do niemieckich, ale są mocniejsze (12–13 proc. alkoholu) i w większości wytrawne. Mamy tam oczywiście najlepsze przykłady słodkich nektarów, oznaczonych jako Vendange Tardive (późny zbiór) i Selection de Grains Nobles (najbardziej dojrzałe z pleśnią szlachetną). Nazwiska takie jak Hugel, Trimbach czy Zind-Humbrecht zapewniają największe przeżycia degustacyjne. Nie mogę nie wspomnieć o regionie Wachau w Austrii, gdzie w winnicach na północny zachód od Wiednia powstają żywe, mineralne wina, w stylu trochę pomiędzy niemieckimi trocken i rieslingami z Alzacji.
Pisząc o rieslingu, konieczne muszę wspomnieć o Australii i Nowej Zelandii. Szczególnie ten pierwszy kraj jest wręcz zagłębiem najwyższej klasy rieslingów poza Europą, często stylistycznie przypominających wina z Alzacji. Z reguły mamy tu do czynienia z winami wytrawnymi, szczególnie z najchłodniejszych, południowych regionów, jak Eden Valley, Clare Valley, Adelaide Hills, i również z Tasmanii. Poszukujcie takich nazwisk jak Grosset, Mitchell, Chapel Hill, Yalumba czy St. Hallett. W Nowej Zelandii wina z Central Otago są kwiatowe i bardzo wytrawne, z kolei te z Marlborough w północnej części południowej wyspy są bardziej tropikalne w bukiecie, o zapachu brzoskwiń i gruszek z typową, odświeżającą kwasowością, za którą kochamy także nowozelandzkie sauvignon blanc.
Riesling jest jedną z niewielu białych odmian, która daje wina praktycznie nigdy niedojrzewane w beczkach dębowych. Jest to delikatna odmiana, która traci w nowych beczkach swój owocowy charakter. Jak już wcześniej wspomniałem, wina te są niezwykle uniwersalne do łączenia z jedzeniem, reprezentują różne style aromatyczno-smakowe. Od tłustego ptactwa (gęsi, kaczki) i alzackiego wytrawnego rieslinga, przez egzotyczne, słodko-pikantne dania z niskoalkoholowym, półwytrawnym rieslingiem z Mozeli, aż do słodkich tart z trockenbeerenauslese.